2011-5-3
Tak też po pierwszym dniu imprezy zwanej 3-majówką pospało się długo i przyjemnie, bo za oknem po chmurno i z ciepłego łóżka nie chce się wychodzić, bo i nie goni żadna praca, sprzątanie, zakupy, czy inne tego typu. Święto, to trzeba świętować, na przykład w łóżku.
No to jak już się z łóżka zwłoki zwlekły, jak się na śniadanie coś wynalazło z lodówki, jak się człowiek wygodnie przy kompie rozsiadł, żeby zobaczyć zdjęcia z wczoraj, to deszcz zaczął padać, a zaraz potem śnieg się dołączył i tak jak widać mina zrobiła się z Happy - bardziej Sad.
"Niechcący" facebooka się włączyło i tam połowa znajomych od razu komentarze, a propos śniegu, itd. a my przecież mieliśmy plan, żeby Dezertera zobaczyć, a tu taka niespodziewanka super: śnieg i zimno, zimno i pada.
Plan był taki, żeby tylko na Heya się wybrać, ale słońce nawet wyszło zza chmur, nawet się temperatura podniosła o kilka stopni, nawet c się na Dżem załapaliśmy.
Grzebałem w pamięci i zastanawiałem się, czy kiedykolwiek słyszałem ich na koncercie... jakoś nie przypominam sobie, żebym się załapał, a do dobry zespół koncertowy jest. Żeby tak strzelić sobie płytą ze słuchawek, to nie za bardzo, ale na świeżym powietrzu dobrze się panów oglądało.
Takie kawałki jak Cała w trawie, czy Wehikuł czasu usłyszeliśmy i chyba jakieś nowsze, bo nie znałem z radia. No i znowu pozytywnie zaskoczyła młoda publiczność, bo młodzież znała i się bawiła, a to przecież stare chłopy ze sceny zamiatali.
Po wszystkich perturbacjach, wypadkach i nieszczęśliwych zdarzeniach obecnie Dżem w składzie:
Maciej Balcar – śpiew, harmonijka ustna
Adam Otręba – gitara solowa, śpiew
Benedykt "Beno" Otręba – gitara basowa, śpiew
Jerzy Styczyński – gitara solowa
Janusz Borzucki – instrumenty klawiszowe
Zbigniew Szczerbiński – perkusja
Temperatura taka była, że po Dżemie trzeba było szybko iść na ciepłą herbatę, bo ręce odpadały z zimna, a potem miał być Hey, co to, jak sobie pomyślę, to już też nie młody zespół jest.
Kurcze tak zimno, a ci jeszcze takie smutackimi kawałkami raczyli na początku. Rozumiem, że w klimat chcieli się wpasować, ale tu trzeba było przytupu jakiegoś konkretnego, żeby nie zamarznąć.
Jak widać nawet na scenie nie było za gorąco, aż mi się taki kawałek z Fire przypomniał Schisophrenic Family i głośno nawet mi się powiedziało, że mogliby zagrać, bo pasuje do aury. I co? wykrakałem... zagrali :)
W międzyczasie także jakoś przez myśl mi przeszło, że jak zagrają Moja i Twoja nadzieja, to będzie przegięcie - tym razem takie niefajne, a tu sru... długo nie trwało i lecą z tym kawałkiem.
Ogólnie koncert dali niezły, a Nosowska, to jak zawsze śmieszne te swoje miny strzela, ale to jakieś dziwnie sympatyczne jest.
Taki jeszcze mały sprawdzian możliwości tanecznych, chyba z okazji tego chłodu, zespół Hey wykonał, bo przez Zazdrością (też kawałek stary jak dobre stare wino) pomachali jakby makarenę, czy inne cudo wykonywali... a co po 20 latach można się powygłupiać, jak stwierdziła Nosowska.
Zobacz jak Hey Tańczy.