2011-4-1
Oczywiście po co przychodzić na koncert punktualnie... no po co? żeby się nastroić z zespołem. Racja - piwko przed sztuką dobrze robi, ale jak się z powodów choroby gardła i innych boliwości nie może spożywać, to się człek nie spieszy... szczególnie, że kto by wpadł na to, żeby Janerka grał przed Kim Nowak.
Oczywiście to 1 kwietnia i Prima Aprilis, ale bez przesady i oczywiście Kim Nowak, to przecie dama, ale bez przesady, a tu NIESPODZIANKA... pogratulować temu, który to wymyślił.
Na szczęście nie był to support na zasadzie, że Lechu gra 40 minut, tylko konkretny koncert.
Więc się spóźniliśmy i do przodu przepchać się to już nie było za wiele szansy, więc z odległości dość sporawej spożywaliśmy koncert.
Nie da się ukryć, że jednak większość luda przyszła posłuchać ziomala i Janerka nawet od czasu do czasu powiedział coś więcej ze sceny ;)
Żeby łupać zdjęcia na koncertach to trzeba mieć jednak stalowe nerwy, stalowe ręce i trochę szczęścia... i duże ISO.
Będzie bida
Widać fenomenalnie
Bida
A kiedy będę już aniołem co zapłonął niewygodnie
Jak widać publiczność była poruszona koncertem.
Kim Nowak zaczęli od ostrego walnięcia z przytupem, z przesterem, bez słów, znaczy instrumentalnie. Bardzo garażowo brzmiało to ich zaproszenie do zabawy.
Kim Nowak, czyli wokalista i basista Bartosz Waglewski, gitarzysta Michał Sobolewski oraz grający na perkusji Piotr Waglewski.
Bardzo to specyficzny zespół. Chociaż niewiele razy przesłuchałem ich płytę byłem ciekawości i radości na spotkanie z młodymi Waglami, bo wersje hip-hopowe to raczej nie mój klimat.
Jak mówią słowa piosenki King Kong, którą Kim Nowak zagrali dwa razy: Nadejdzie dzień
spełniania życzeń.
Nadejdzie dzień,
że odnajdzie cię.
I cóż mogę dodać od siebie... znaleźli mnie, ale życzeń nie spełnili chyba... koncert nie siadł w moje ucho, aż tak jakbym tego się spodziewał.
...baki, autobusy wpadają mi do ust...
Gitarzysta się nawywijał, naprzesterował, nabrzdękał... w sumie to dawał nieźle.