2006-11-12
Dzień nr 3 - wycieczka na Hel. Pogoda piękna, a wiatr taki, że głowa urwana.
Szukamy celu, cel pal, pal secam.
Jazda pod wiatr.
Jest! mamy kawałek morza. Duzia woda, duzia.
Ela Ela & Ela Bla.
A na Helu wieje jak chelera.
Mamy parę cieni, cieniów, cieńkie, cienizna, cieńniejsze niż wszystko. Tak się przemieszczamy po Półwyspie Helllskim w mieście Hel, gdzie diabeł mówi jakby nałykał się jodu, znaczy Helu.
Wrzucasz monetę i patrzysz jak ładnie krąży po takiej trąbie, a potem wciąga ją do środka. Niezły patent na zbieranie na wino.
A swoją drogą ciekawe kiedy opodatkują?
Tak wyglądają foki z polskimi paszportami po śniadanku.
Bliskie spotkanie z wypchaną foczką.
Dejwid jak zwykle robi zdjęcia foczek, ale może pomóc poprzez podanie koła ratunkowego.
Ten to się zawsze wciśnie na zdjęcie, hihi.
Jak zawsze musiało pojawić się zło.